Start  | SzkołaO nas | SZOKKariera | SamorządUczniowski | KalendarzWydarzenia | Maturai egzaminy | RekrutacjaO naborze | MateriałyPobierz | OITiOWoWOlimpiada | MECHANICznaPomarańcza | SZKPKlub | KontaktDane |
Data: 10.01.2024 15:43:00 Autor:nieznany |
W ubiegłą sobotę tj. 06.01.2024r., nasze SK Koło PTT „Górski Azymut” wraz z zaprzyjaźnionym SK PTT w V LO w Bielsku-Białej zorganizowało zimowe wyjście na szczyt Babiej Góry. Możliwość zobaczenia krajobrazu tak wysokiej góry, niewątpliwie ciekawą porą roku była dla mnie bardzo ekscytująca, a jako iż była to moja pierwsza wycieczka ze szkolnym kołem PTT, to mojej osobie przypadła rola zrelacjonowania tegoż wypadu dla Was.
Całość zaczęła się wczesnym rankiem, pod biblioteką miejską gdzie wszyscy uczestnicy zebrali się celem rozpoczęcia wycieczki. Tak wczesna pora była konieczna, gdyż jak wiadomo, zimą dzień jest dość krótki, a marsz po zmroku trudnymi ścieżkami, jakimi niewątpliwie są szlaki czerwony oraz niebieski mogłoby zakończyć się bardzo niebezpiecznie. Około godziny siódmej rozpoczęliśmy podróż autokarem w stronę Pzełęczy Krowiarki. Tam mieliśmy spotkać przewodników oraz rozpocząć wspinaczkę czerwonym szlakiem prosto na szczyt Babiej Góry. Po osiągnięciu szczytu, ale bynajmniej nie naszych możliwości, kontynuować mieliśmy marsz tym samym szlakiem aż do schroniska PTTK Markowe Szczawiny. Tam mieliśmy się ogrzać, nieco odpocząć, jak również odbyć mocno przyśpieszony i uproszczony kurs odszukiwania osoby zasypanej przez lawinę. Potem czekała nas już w zasadzie prosta droga powrotna do autokaru niebieskim szlakiem.
Pogoda w dzień wypadu była dość ciężka. Zachwytu nad widokami nie ułatwiała mgła oraz lekki śnieg z deszczem. Zimowa pora utrudniała wspinaczkę, konieczne było korzystanie z raczków, jak również kijków. Nawet bardzo porządne buty nie dałyby sobie rady przez znaczne nagromadzenie śniegu oraz lodu. Niemniej właśnie o takie warunki nam chodziło, gdybyśmy chcieli dreptać w krótkich spodenkach i podkoszulkach, nie czekalibyśmy z tym do stycznia.
Chociaż ze wstępu można by przypuszczać, iż wyprawa była tylko przetestowaniem własnych możliwości, to oczywista nieprawda. Styczniowa aura ukazuje niezwykłe surowe piękno gór, jakiego nie odda żaden, nawet najlepszy aparat. Gra światłocieni, czy obiekty w oddali prześwitujące przez mgłę to coś, co trzeba zobaczyć na własne oczy. Momentami nasze otoczenie przypominało niemal mleko, a widoczność nie przekraczała stu metrów, by zaledwie moment później mgła nieco się rozproszyła, ukazując okoliczne szczyty widoczne w oddali. Osobiście szczególnie podobały mi się właśnie te momenty na szczycie, gdy powietrze przypominało niemal mleko, a idąc, można było obserwować wyłaniające się z tego mleka kamienie i krzewy. Babia Góra sama w sobie też jest niezwykle z obserwowaniem latem, tak podczas dnia, jak i w nocy, docenić mogłem fakt, jak bardzo krajobraz może zostać odmieniony przez okoliczności. Uważam, że jest to coś, czego powinien doświadczyć każdy.
Tematem przewodnim wyjścia było zagrożenie lawinowe, tak więc podczas przerw, kiedy większość łapała oddech czy piła ciepłe napoje z termosów, ratownik GOPR wraz z przewodnikiem, pokazywali nam osprzęt służący do ratowania ludzi przysypanych przez lawiny, oraz tłumaczyli nam jak go używać. Podstawowym wyposażeniem ratownika, jak i każdego turysty zimą, musi być zestaw ABC. Składa się on z sondy lawinowej, długiej na około dwa i pół metra tyczki z podziałką, urządzenia namierzającego oraz składanej łopaty. Sonda służy do przeszukiwania śniegu, przez wbijanie jej co około dwadzieścia centymetrów. Dzięki temu możemy ustalić, gdzie pod powierzchnią śniegu znajduje się poszukiwana osoba. Wcześniej, jeżeli delikwent posiada urządzenie namierzające, możemy próbować szukać go z jego pomocą. Wysyła ono fale radiowe, tak więc gdy zasypie nas lawina osoba, która może swobodnie się poruszać, przełącza swoje cudeńko w tryb poszukiwania, a to dość precyzyjnie pokazuje, gdzie znajduje się przysypane urządzenie poszkodowanego. Gdy zlokalizujemy już cel, możemy przystąpić do odkopywania, co istotne około metra do dwóch od miejsca, gdzie leży poszkodowany, tak aby nie zrobić mu krzywdy, czy dodatkowo nie zasypać. Całość trzeba wykonać w nie więcej niż 15 minut, ponieważ po tym czasie około jedna druga przysypanych umiera przez uduszenie.
Innym ciekawym sprzętem jest plecak ABS, który przeciwdziała przysypaniu przez napompowanie dużej poduszki powietrznej. Jest jednak jednorazowy oraz bardzo drogi, tak więc lepszym pomysłem jest zdecydowanie zestaw ABC. Mówiąc prosto, gdy idziemy w góry, gdzie występuje zagrożenie lawinowe, zestaw ABC jest koniecznością, a plecak ABS może być jedynie pomocnym dodatkiem. Przy schronisku dodatkowo każdy z nas miał okazję sam odszukać schowany pod śniegiem tobołek z użyciem zarówno sondy lawinowej, jak i elektronicznego nadajnika.
Wszyscy jesteśmy zadowoleni z tej wyprawy, wynieśliśmy z niej niezwykle wiele nowych doświadczeń, jak i cennych w przypadku zagrożenia umiejętności. Był to dla nas również czas odprężenia i wspólnej integracji, tak cennej w obecnych czasach.
Tak więc z całą mocą SK Koło PTT „Górski Azymut” w ZSEEiM DZIĘKUJE - wicedyrektorowi Babiogórskiego Parku Narodowego – p.Konradowi Gonciarczykowi, Ratownikowi Grupy Beskidzkiej GOPR – p.Michałowi Hudyce oraz wszystkim opiekunom za wycieczkę.
Autor: Jakub Gawęda
Zdjęcia: